sobota, 4 kwietnia 2009

"Ja do organizmu wprowadzam bajkowy nastrój"


Wprowadzam ten nastrój razem z wiosną. Nie jest to tylko, jak u Himilsbacha, nektar wysokooktanowy. Postanowiłem wyczyścić przedpole, a żeby to zrobić, należy dać sobie możliwość oczyszczenia ducha.
Biorąc pod uwagę, że jestem za leniwy na jogę, a także nie posiadam pustelni, do której można by się oddalić, czas na materiały posiłkowe.
Aura dookoła ładuje akumulatory "oczne". Słoneczko pręży muskuły do 24st. C, a to oznacza, że można mieć nadzieję na brak śniegu w okresie wielkanocnym. Mentalnie jest może trochę gorzej, ze względu na szpital domowy, ale tu też już prawie widać zmierzch bakteryjnego ataku. Z nadzieją na nadchodzący tydzień patrząc i perspektywy hasania z aparatem po leśnych odmętach widząc, czyszczę ducha.
Sportowo czyszczenie ducha idzie delikatnie gorzej, ponieważ na tym polu nie mam w zanadrzu wielu spektakularnych sukcesów, które można by przekuć w lepszy stan wewnętrzny. Reprezentacja jakoś cienko, Bayern poległ (sic) 5:1, a Śląsk dostał zadyszki i o puchary raczej nie zwalczy (ale czemu nie, daj im Boże jak najlepiej), a na dodatek alternatywa pocieszająca to Puchar Ekstraklasy. Tu na celowniku Arka i ... sam nie wiem, ale uczucia mam mieszane. Pozytywem jest niezła dyspozycja w piątki, ale ostatnio jakoś mi mało. Może trzeba jeszcze czegoś spróbować. Może uda się zaciągnąć Połówkę na bieganie. Z nadzieją na nadchodzący tydzień patrząc i perspektywę zagrania sparingu z kolegami królika mając, czyszczę ducha.
Kulturalnie jest tylko odrobinkę lepiej. Książeczka już chudnie w oczach. Doszedłem do rozbiorów i jestem na najlepszej drodze do pierwszego powstania. Filmowo jest średnio. Telewizyjnie nadrabiam zaległości. Są to zaległości zamierzchłe, czyli te puszczane na TVP Kultura i TCMie. Kino nadal pozostaje dla mie tabu straszliwym. Gitarka zaś leży w kącie i jakoś nie mam (znowu) czasu. A do wakacji coraz bliżej. Najlepiej jest z nadganianiem muzycznym. Rachmaninow odfajkowany, dręczę domowników fugami i toccatami. Namierzyłem w sklepiku Anne Sophie Mutter. Wiolina. Mniód i cud. Z nadzieją na nadchodzący tydzień patrząc i perspektywę wysłuchania Pasji wg śwMateusza mając, czyszczę ducha.
A tydzień będzie szczególny. Wielki. Najważniejsza rzecz Wielkopostna ciągle przede mną. I boję się, ze przyjdzie i zapyta "Szymonie, śpisz ?". A ja nie wiem co powiedzieć. Znaki na niebie i ziemi pokazują dokąd iść i co zrobić. A ja stoję, jak słup soli. Z nadzieją na nadchodzący tydzień patrząc i perspektywę czyszczenia ducha mając czekam na słowa Chrystusa "Eloi, Eloi, lema sabachthani".

Brak komentarzy: