poniedziałek, 22 października 2007

Poooszłooo ...


Krew by mnie zalała. Nagła. Bez żadnego przejaskrawienia i zbędnych ochów i achów. Ale "jakoś poszło, ośle, jakoś poszło".
Patrzyłem na listy kandydatów i w sumie nie mam nic ani do K.M. Ujazdowskiego, ani do D. Jackiewicza. Lokomotywy list PiS'u. Nie da się ukryć, że tak właśnie jest. Wrocław powoli pisze już karty historii, której Oni także są stronami. Lepszymi lub gorszymi, ale w moim mniemaniu nie najczarniejszymi.
Jakoś sobie poradzili. Może Ujazdowski przejmie wodze (lejce? cugle?)? Konserwatywny jest, wykształcony, kulturalny i (co najważniejsze) na pewno będzie się można z nim szybciej dogadać, niż z Sami Wiecie Kim.
A póki co, taka zależność to także powód mojego krzyżyka przy nazwisku byłego wiceprezydenta Wrocławia, któremu bliskie były sprawy społeczne i przed którym było mi tak wstyd, że w Radiu były schody prowadzące do studia, kiedy On walczył z tymi cholernymi schodami "Wrocławiem bez barier", a teraz trafia mnie szlag, kiedy widzę Go w ostatniej ławie sejmowej...
Powracając do myśli przewodniej - szkoda, że głosujemy na partie, a nie na ludzi. Właśnie (między innymi) dlatego trzymam kciuki za POmysł Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Może następnym razem, ośle, może następnym razem...