wtorek, 15 stycznia 2008

Zima


Może trzeba było nie krakać i pooglądać sobie spokojnie mecz, a dopiero potem coś napisać i podzielić się tym z resztą świata? Może trzeba było nie ślepo wierzyć w sukces, ale sceptycznie popatrzeć na skład, motywację i potem rozsądnie oceniając sytuację pozwolić sobie na lakoniczne "jak zwykle"? Tylko jak można trzeźwo oceniać sytuacje, kiedy serce wali jak młot i transmisję ogląda się (prawie) z wypiekami na twarzy? Koniec końcem siatkarze dostali łupnia i szykują się do majowego turnieju w Japonii.
Tymczasem przyroda szaleje i słońce świecąc jak oszalałe przypomina, że wiosna zbliża się coraz szybciej. Nie dotyczy to tego, że kwitną drzewa, jest +8 i widziałem już latającą osę, ale raczej wskazuje na rozpędzający się kalendarz. Dopiero co Sylwester, a tu już 15-sty i trzeba szykować się do zabójczej końcówki stycznia. Znowu sypnie papierami i jak zwykle trzeba będzie załatwić tysiąc rzeczy "na cito", "za godzinę", "do południa", "błagam, jak najszybciej", itp.
W sumie to jest nawet przyjemne. Sam lubię zostawiać niektóre rzeczy na ostatnią chwilę, więc czemu nie mają tego robić inni? Póki wpływa to na lepsze funkcjonowanie i nie niszczy dotychczasowego porządku rzeczy, to czemu nie?
Tylko niech zima nie zostawia śniegu na ostatnią chwilę. Święta Wielkanocne to nie jest najlepszy czas na kulig.
AHA. Zdegradują, czy nie zdegradują? Sza. Ani mru mru. Bo się nie spełni.

poniedziałek, 7 stycznia 2008

Pierwszy


Pierwszy post w następnym roku. Pisany w chwili, gdy Polacy śmigają w siatę Hiszpanów. Dla nich to też nowy początek. Wietrzenie mieszkania już za mną. Wszystko, co było niedokończone jest już pozamykane i teraz można śmiało przystępować do zapełniania nowego kalendarza nowymi ważnymi spotkaniami, wydarzeniami i wspominkami. Tylko nie mogą być tuzinkowe i miałkie. Dlatego na razie - wystarczy.