czwartek, 30 grudnia 2010

Im bardziej prószy śnieg bim - bom...


Ale mnie tu dawno nie było. Jesień zamieniła się w zimę. Może i dokuczliwa, może i śnieżna, mroźna, ale za to jaka ta zima. I nie ma co się dalej rozpisywać o tym , dlaczego jednym pasuje, a drugim nie. Służbowo jest oczywiście beznadziejna, ale prywatnie bardzo ją lubię. Szczególnie, jak mała ma humor. Można trochę bezkarnie poszaleć na sankach i nikt nie patrzy jak na świra. Co kazało mi zanotować, że sanki maskują "prawdziwe ja". No i wolne od szkoły. No i od pracy. No i można pofolgować delikatnie.
Z resztą jakoś dajemy sobie radę. Przestawianie najbliższego otoczenia w toku i miejsca jakby więcej się robi na różne rzeczy. Przeróżne :)
I ci co mają rosnąć - rosną.
I ci co mają nie rosnąć - nie rosną, a wręcz ich ubywa.
Proza życia. I jedno życzenie na nowy rok. To, co dobre - pozostaw. To, co mniej dobre - ulepsz. To co złe - a kysz! I byle do marca... ;P

niedziela, 19 września 2010

17 września...




Data oczywiście historyczna. Jakoś się tak trafiło, że chłopaki zaciągnęli mnie do Lubina, żebym tam mógł zobaczyć rekonstrukcję przekazania jeńców i bitwy z końca wojny. Fajni ludzie, zgrani. Pasjonaci pełną gębą, którzy dużo wiedzą o tamtym okresie, zwracają uwagę na najdrobniejsze detale, a na dodatek dobrze się przy tym, bawią. Masa przygotowań, ale efekt jak najbardziej warty całego szumu. A ja znowu mogłem wziąć do ręki mikrofon, bawić się w lektora, poimprowizować. I jeszcze fotek parę postrzelać.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Pierwsze koty za płoty...




inauguracja miała miejsce (oczywiście) w sobotę.

wtorek, 6 lipca 2010

I po urlopie...


...ale ja jeszcze nie doszedłem do siebie. Jeszcze przeglądam zdjęcia, jeszcze patrzę na kamienie. Chwilkę mi to zajmie.

niedziela, 6 czerwca 2010

Puk, puk. Kto tam ? Wakacje...


Będzie nieźle. W sumie można już cichuteńko odtrąbić początek wakacji. Maleńtas już prawie je ma, bo nie dość, że i tak wcześniej skończy naukę, to jeszcze ma farciarz zieloną szkołę.
Tydzień będzie spokojny i pewnie przeleci jak z bicza strzelił. Będzie trochę czasu, żeby posortować sobie foty, może skoczyć do kina.
I ostatni tydzień przed urlopem. Potem już z górki.
Tylko, żeby jeszcze zdążyć zapracować na premię :P

czwartek, 20 maja 2010

Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę.

Delikatna panika dotknęła mnie osobiście i nie pozwoliła się radować tygodniem. Oczywiście wszystko zaczęło się od Odry, która po raz wtóry próbuje dać o sobie znać i pragnie wedrzeć się do miasta. To jeszcze nie jest tragedia, bo miasto poradzi sobie (jak mniemam) z wodą, jak już raz to miało miejsce.
Rodzice na wiosce mają jednak serce w gardle, bo nie jest wesoło. Szczególnie jak się nic nie wie (no bo skąd można się dowiedzieć czegokolwiek) i polega tylko na telefonach do znajomych w Oławie i na obserwowaniu Odry za wałem.
Dokumenty powynoszone na wyższe kondygnacje, niektóre meble, autko znajdzie swoje miejsce i tylko ta niepewność.
A co do paniki to zaczęło się już wczoraj zdaniem, które brzmiało: "Radwanice będą zalane". Targnęło mną. Rano pojawiło się drugie: "Kotowice będą zalane". Potem ewakuacja szpitali, potem wody nie ma w mieście. Zastanawiałem się cały czas skąd to się bierze.
I oświeciło mnie w drodze powrotnej z Kłodzka. Bo pacanki nie informują ludzi co dokładnie się dzieje. Nikt w sumie nie wie co, jak kiedy, czy dotyczy mnie, czy też może jakoś się uda. Hipotetycznie przyjmując: wychodzi ludzik i mówi: jest tak i tak, grozi nam to i to, można się spodziewać tego i tamtego. A tu nic oprócz frazesów nie słychać. I nie dziwię się sąsiadom, że reagują tak, a nie inaczej. Jakbym dostał trzymetrową falą w dom, to następnym razem reagowałbym identycznie.

środa, 12 maja 2010

Mała modlitwa...


Dobry Boże! Odnośnie wczorajszych cudów proszę Cię:
niech tym razem uda nam się pokaźnie pokonać Arkę, ale niech ona nie spada. Niech Poleci Piast i Odra. Wroga trzeba mieć.
Kreciki niech przegrają z Amicą i mimo iż Kuchenki zostaną mistrzem Polski, to może Wisełka bardziej się sprawdzi w Lidze Europy. Wstrząsy są dobre. Im też się przyda.
Średniakom daj remis. A malkontentom pozapychaj mordki trocinami. Już Ty wiesz dlaczego.
A jak już się będziesz przygotowywał, to może na rozgrzewkę stań jutro po naszej stronie :)

niedziela, 9 maja 2010

OSTRY tydzień


No to zaczyna się jeden z bodaj najintensywniejszych tygodni tego roku. Oczywiście jest kilka dni, które mogą się pochwalić podobnym natężeniem ruchu, ale nie w takim nawale.
Lista rzeczy, które trzeba wykonać do soboty jest dość długa i dzięki Bogu jakoś powoli udaje się realizować to i owo. Oczywiście demencja starcza daje znać o sobie, lecz nie ma jeszcze takiej tragedii.
Najważniejsze punkty harmonogramu to oczywiście próby w kościele. "Komuniści" już finiszują, więc wygląda to już w miarę dobrze. Ciekawe, czy jak ja szedłem do komunii, to chłopaki też były takie... tępe.
W miarę upływu czasu nie wiem skąd biorą się legendy o quadach i rakietach w prezentach na komunię. Pewnie wszystko zależy od ludzików, bo widzę, że dzieciaki nie mają takich żądań. W każdym bądź razie nie te, które ja obserwuję. Laska chciała na przykład tablicę na której można pisać mazakami. Ot, proza życia. Reszta towarzystwa ma podobne "widzi mi się", czyli raczej zabawki i takie tam. No dzieciaki, więc nie ma się co dziwić.
Prywatnie wszystko kręci się wokół komunii, a służbowo wokół ... chaos.
Jakoś muszę to wszystko poogarniać, bo zabraknie mi miejsca w notesie. Tu reklamacje jakieś, tu większe zamówienia, tu mniejsze, tu trzeba podjechać... dużo tego.
W sumie dobrze, ale jakoś tak chaotycznie się to rozwija.
Na całe szczęście Eden ruszył z kopyta. Środek rośnie w oczach i ma już naprawdę pokaźne kształty. To już nie są powijaki. Kto by pomyślał...
O w mordę... za 25 dziesiąta. Trzeba się zwijać na piłkę... Trening czyni mistrza i może uda się coś wygrać w lidze. Wreszcie :)

czwartek, 29 kwietnia 2010

Idzie łykend idzie



















I flaga gotowa do zawieszenia na 3 dni.
Pogoda ma być niespecjalna, ale mam 24 godziny, żeby przygotować i wdrożyć jakąś trasę pociągowo - zwiedzającą. I może jakiś niespodziewany nocleg?
Spontan rulez.
A potem niedziela z Amicą na Oporowskiej, hala, i poniedziałkowy chillout.

piątek, 26 lutego 2010

Koniec zimy


Nie żebym się specjalnie cieszył, ale fajnie, ze już wiosna. Lwy zdecydowanie nie lubią zimy. Zdecydowanie wolą zielone. Murawa taka na przykład. Zima kończy się nie dlatego, że śnieg stopniał, ale dlatego, że pierwsza pozimowa kolejka ligi rusza. Do Bytomia startować należy i coś mi się wydaje, że nie będzie to ostatni wyjazd tej rundy.
Nie cieszę się dlatego, że przespałem zimę fotograficznie. Nic fajnego nie zrobiłem z braku czasu. A plany były. Nadzieja tylko pozostała, że śnieg następnej zimy będzie taki jak tej. I będę się gapił na tą fotę, jak ten facet w przerębel. I Zieleńca będę żałował, że tylko raz się udało pojechać. W życiu nie przypuszczałem, że tam tak fajnie... a może się uda...

poniedziałek, 25 stycznia 2010

A jakiś taki humor mam, albo nie...









... i wraca do mnie tekst...
Każdy ma chwile. I słucham go już setny raz dzisiaj. I znowu nie mam go dość.

Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku
W pięści ściskasz frustracje
Bezsilne łzy ci płyną z oczy
Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu
A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób
Gdy z kolejnych łez atak przychodzi złości
O ścianę niszczysz pięści, miotasz się w bezsilności
Wpada się w problem jak w bagno, w wir nicości
A świat twych zasad prostych już runął
Jak domek z kart
Boże proszę byś problem usunął
Bym lepsze świat zobaczył jutro rano się budząc
Uspokojenie, pomóż znaleźć to, co w sercu drzemie
Co siedzi we mnie, proszę cię o to
Pomóż usunąć mi z duszy kłopot
Panie proszę!
Każdy z nas ma te chwile
Gdy się do ciebie modli Boże
Razem z przyjaciółmi, pomóż
W odwadze przed następnym krokiem pomóż
I daj schronienie jak w rodzinnym domu
I cicho cię proszę chroń przed ścieżką ciemną
Nawet najtwardsi mają chwile, kiedy potrzebują klęknąć
Często mam takie chwile jak w najgorszym horrorze
Myślę Boże, czy jeszcze coś gorszego stać się może
Może ty mi pomożesz, gdy świat mój nagle legnie w gruzach
Powiedz, czy mi się uda znaleźć spokój w życia trudach?
Wiem, to kolejna próba, których dużo było w sumie
Chociaż wiem, co robić, jednej rzeczy nie rozumiem
Czemu w ludzi tłumie jest tyle krzywdy?
Czemu tego tyle?
Przecież życie to miał być przywilej, a tutaj takie chwile:
Znowu czujesz ostrze na gardle
I wyraźna przyszłość widziana w krzywym zwierciadle
Jak statek ma porwane żagle stoi w miejscu
Ja tak samo
Ale wiem ze mogę wygrać partię z góry przegraną
Bo gdy obudzę się rano
Będę miał siłę by walczyć
By ruszyć z miejsca
Na pewno to mi wystarczy
(to mi wystarczy, na pewno to mi wystarczy)

Każdy ma chwile, że by to wszystko jebnął
I patrzy w lustro jak łzy mu ciekną
Ale go nie razi światło
To razi świat, co
Upokarza, uczucia zamraża
Takie sytuacje stwarza
Że masz wszystkiego dosyć
Ile można od życia w serce przyjmować ciosy?
Gdy najlepszy przyjaciel mówi do ciebie-posyp
Pomożesz mu, to zaśmiecisz swoją duszę
Co dzień się uczę
Fałszywki gdzie się nie ruszę
A trwać muszę
W prawach ulicy, co nie są łatwe
Dzisiaj przyjaciel, jutro jego imię dla mnie martwe
A dobry chłopak, wczoraj miał matkę, a dziś jej nie ma
To dla ciebie *****-chłopaku się nie łam
Wiem, że jest ciężko, wiem, że ona jest tylko jedna
I wiem, że każdy ma chwile, że się po cichy żegna
Ale trzeba je przetrwać
Na środku scena, a nawet w rogu
Czekając na lepsze chwile, powierzając się Bogu

Boże uchowaj mnie, o tak niewiele cię dzisiaj proszę
I uwolnij od bagażu, który na plecach noszę
Z życia dużo już wyniosłem, więc przestań mnie doświadczać
Nie chcę tak do końca walki z problemami staczać
Grzechów było wiele, dobrze wiem, nie jestem święty
Jak każdy napotykam na życiowe zakręty
Miewam czasem chwile, gdy czuję się za bardzo pewny
I takie w których mój rozdział wydaje się zamknięty
Egzystencja bez puenty, może mi się to należy?
Za to, że zbłądziłem i przestałem kiedyś w ciebie wierzyć
Teraz kilka pacierzy, mam nadzieję, że wysłuchasz
Liczę na to, bo właśnie strach do mych drzwi puka
To normalna skrucha, gdy ma się chwile słabości
Pamiętasz jak dążyłem kiedyś do doskonałości?
Pewny swojej mądrości, nie widzący swoich wad
Teraz na usługach tego, który stworzył świat

Każdy ma takie chwile, że w duszy deszcz pada
Jedyne co, chciałoby się teraz płakać
Nowy sens nadać, spokój oddechem
Przyspieszone serca bicie, życie na krechę
Tyle chwil w których myślałem, że to koniec
Smutna twarz w dłoniach dziś ukryta
Te same myśli, ale inny sens wynika
Kolejny dzień, ten sam wpis do pamiętnika
Przeszłość miga jak migawka flesza
Chce czuć smak życia na swoich ustach
Kolejna kartka, ale ona jest już pusta
Te same dni, tak ja rekurencje w lustrach
Te same sny, chociaż każdy z nich jest inny
Znów spływają tak jak strugi deszczu z rynny
Chcę dopiąć swego, choć czar już dawno prysnął
Nie wiem jak ty, ale ja tu gram o wszystko
Może to wkurzać, kiedy patrzą ci na ręce
Niech sobie patrzą, dla nich lepiej już nie będzie
Każdy ma chwile, że się po cichu modli
I prosi Boga o to, aby się nie upodlić
Nie ma ideałów na tym świecie
Nikt nie żyje po raz drugi
Każdy stara się iść prosto, ale czasem drogę gubi
Szukając wsparcia, błądzi po życiowych stokach
Przemyślenia chłopaczyny, który dorósł w blokach
Chyba każdy ma chwile, że czasami wątpi
I zastanawia się, czy zawsze dobrze postąpił
Boże daj mi siłę, powiedz mi co mam robić
Jak walczyć z tymi, co w najgorszych chwilach chcą mnie dobić
Z tymi, co chcą szkodzić, z nimi nie pisane jest się godzić
Bo to szlam tego świata, tu chodzi właśnie o to
By być wokół tych, co są cenniejsi niż złoto
Boże zastanawiam się ile mój czas będzie płynął
A gdybym zginął, to opiekuj się moją rodziną
Człowiek stwarza pozory, boi się, że życie przegra
Bo każdy ma chwile, że się po cichu żegna
muza na youtubie

środa, 20 stycznia 2010

Flota


Aaaaaale się rozleniwiłem. Pisanie ostro-tępych ugrzęzło w błocie pośniegowym, zmianach, ewolucjach i innych takich.
Po pierwsze primo - co się miało ułożyć się ułożyło. Zarówno prywatnie jak i zawodowo wszystko idzie w kierunku wcześniej zamierzonym, który jest słuszny i daje jako takie widoki na przyszłość.
Po drugie primo - plany bardziej ambitne póki co wiszą. I to jest całkowicie niepokojące. Abstrakcja tego procesu polega na tym, że nie dotyczy on mnie bezpośrednio. Nie wiem jak to wytłumaczyć, bo proces jest dość skomplikowany, dlatego Bóg jeden wie, jak się to ułoży wszystko i "w Nim pokładam nadzieję". Tragizm polega na tym, że czas ucieka zdecydowanie za szybko i pewne decyzje powinny zostać już dawno wdrożone, mechanizmy uruchomione, a tu wszystko w ... .
Po trzecie primo masa rzeczy dzieje się wokół małej istoty. Trzeba nakładać do łebka, że są pewne sprawy, które muszą mieć w życiu numer jeden. Jakoś idzie na razie. Zobaczymy jak długo.
I po czwarte primo - jak widać na obrazku - piłka. Przemyślenie, które nie należy do mnie, ale jest jakby moje: dla was to tylko piłka - dla mnie sens życia. Zastanawiałem się nad tym ostatnio. Baaardzo długo i głęboko. Jestem chory. Najpierw przez dwa tygodnie żyłem turniejem w Namysłowie. Jak kupiłem piłkę ze składkowego (pięęęękna replika Jabulani) to cieszyłem się jak pajac. Już kombinuję, jak tu na mecz się urwać (na wyjazd znaczy) do Bytomia w końcówce lutego. Potem przyszło olśnienie. To jest mój malutki azyl. Małe halo, żeby nie zwariować. Mała odskocznia, żeby codzienność nie była jednokolorowa. Jestem chory. A na koniec pomyślałem, że jest nas miliony. Jak flota pod jedną banderą. To dlatego z mojego języka wyrzuciłem słowa MOST i STAL.