niedziela, 18 października 2009

ehh...


To jeden z tych wpisów, które są bardziej filozoficzne. zdarzały się takie w przeszłości i ten będzie posobny.
Kilka rzeczy leci do przodu i gna bez opamiętania, a te na których nam zależy szczególnie wystawiają naszą cierpliwość na naciąganie do granic możliwości. Ileż tak można? Kiedyś trzeba pacnąć pięścią w stół i dać znać, że nie wszystko jest tak różowe jak się nam wydaje.
Otoczenie oczywiście niczego nie dostrzega. Na zewnątrz farby i kształty są poukładane perfekcyjnie. Rysy, jak to bywa w dziele kryształowym, są jeszcze na tyle niewidoczne, ze nie prowadzą do jakiegoś zaburzenia całości i nagłego rozpadu dzieła. Ale temu, do kogo ów majstersztyk należy, rysy są znane i widzi je za każdym razem, gdy tylko mimo woli rzuca okiem w jego stronę. Może ich nie dostrzega, ale wie, że tam są. I śmieją się z niego, a on nie może nic zrobić, ponieważ nie wyrzuci tego o co tak dbał na śmietnik, a nie może nic zrobić z rysami bez pewności, czy wazonik to wytrzyma. I coraz bardziej wściekłość orze jego czoło, a on nie jest w stanie przezwyciężyć słabości i dać sobie rady z zaistniałą sytuacją.
Usunięcie dzieła nie jest wyjściem. Malarz nie rozstaje się ze swoją paletą, a ogrodnik nie niszczy swojego parku. Wyjście musi być inne. Człowiek jako istota rozumna, po krótkim oddaniu się zadumie, wie dobrze, co powinien zrobić. Wmawia sobie tylko, że jest inne wyjście i pozwoli ono na mniej bolesne przejście. Pozornie mniej bolesne. NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI. Nie tylko dlatego, że tak byłoby najprościej, ale także dlatego MT 19,6.
To nie jest wyjście, a tylko pogodzenie się z porażką i narażenie się na popełnienie podobnego błędu w przyszłości.
Od samego dialogu rysy nie znikną, ale podporządkowanie się zaistniałej sytuacji oraz wmawianie sobie, że rys nie ma doprowadzi do zbagatelizowania sytuacji i w końcu do zniszczenia dzieła. Upór sam w sobie nie jest celem, ale drogą. A rysy, podobne do tych na starych fotografiach, dodadzą nam pewności siebie i pozwolą uniknąć powstawania nowych zadr.
Dlatego czasem warto zacisnąć zęby, modlić się, przeczekać i ... kupić klej. I tylko k...a nie ma się z kim napić.

niedziela, 11 października 2009

Czasu brak...

Posted by Picasa
Jesień idzie, a tu czasu nie ma, żeby coś sensownego na blogu napisać. Służbowo idzie całkiem nieźle. Jakieś tam pierwsze jaskółki się pojawiają i może faktycznie będzie całkiem całkiem. Oczywiście teren działania całkowicie odmienny, specyfika może trochę zbieżna, ale niektórych rzeczy Rafałek uczy się od nowa. I dobrze. Poprzednio frustracja powodowała odruch wymiotny na brzdęk zegarka, a człowiek wmawiał sobie, że to po grzybkach się odbija.
Teraz jest trochę inaczej i (tfu tfu tfu) nawet lepiej niż sobie to wyobrażać mogłem.
Jak widać na załączonym obrazku w Edenie też ruch i kiedy stukam te słowa rzeczywistość w Kotowicach wygląda już caaaałkiem inaczej. Podłoga gotowa, suficik gotowy, plany co do obicia górnej części ścian w atłas gotowy, żyrandole już prawie zabukowane i tylko moja mała wiara sprawiła, że w najśmielszych przewidywaniach nie oczekiwałem takiego efektu.
Starszy trzyma wszystko w ryzach. I git. Każdy powinien realizować swoje marzenie, a to w gruncie rzeczy jego. Więc wtarabaniać się nie będę. Ale swoje trzy grosze zawsze dorzucę. Tzn. żeby mnie dobrze zrozumiano: nie jest tak, że trzymam się całkiem z boku. Swoje powiem i co myślę dorzucę. Poza tym jestem zdania, że z piętnastu pomysłów jeden jest dobry i burza mózgów pozwala go wydobyć na wierzch. I tak oni wymyślili sufit, ja podłogę, oni koncepcję na ściany, ja forsuję swoje obrazki na ściany (oj drążyć będę, bo koncepcja mi się klaruje, tylko niech się prześpię ze złotymi ramami:) i jakoś idzie.
A na dodatek telefon zadzwonił i ... ale nie zapeszam dzisiaj. Jak wypali dam znać. A dziś urodził się plan, żeby tam andrzejki zrobić. Czemu nie?
Negatywnie wyszła tylko sprawa kapeli, bo jak wreszcie usiadłem i wklepałem teksty i fotki do zamknięcia strony ("cud mniód" wyszedł taki), to okazało się, ze ludki się nie dogadują i dali sobie spokój ze znajomością. Szczerze powiedziawszy, obserwując z boku jak funkcjonują i dogadują się co do trybu i specyfiki swojej działalności to chwalić Pana, że rozstali się teraz a nie za kilka tygodni, czy miesięcy. Wtedy to byłaby "piękna katastrofa". A tak jakieś perspektywy na przyszłość są. Zobaczymy, czy świetlane, czy nie.
Tak więc reasumując prywatnie generalnie nie narzekam. Tylko czasu brak...