sobota, 11 kwietnia 2009

Inne spojrzenie


Czas nadszedł, żeby zwolnić na chwil kilka. Rozejrzeć się dookoła i zobaczyć to czego się nie widziało. Także dosłownie. Jak na przykład rosnący nowy pedet, który obrazuje łączenie nowego ze starym.
Wczoraj na marginesie wieczornego nabożeństwa przyszło mi na myśl, że kościół bez smutnego organisty jest bardziej ... kościołem. Oczywiście, jeśli chodzi o śpiewy. Pierwszy raz od "niepamiętamkiedybotakdawno" zdarłem gardło. Jest to zapewne także następstwo czwartkowego meczu, ale bardziej tego wszystkiego, co działo się dookoła. Wszyscy jak jeden mąż przyszli do kościoła, żeby... być. To nie była niedzielna msza, którą trzeba odbębnić. Pełny kościół ludzi, któzy przyszli pochylić się nad grobem Jezusa.
Coś takiego daje kopa.
A potem wracasz do domu, puszczasz sobie "Pasję", żeby przypomnieć sobie, że Jezus nie był pięknie ubranym, blond amantem. Przypominasz sobie, że miał twarz we krwi od korony cierniowej i sińcach od walenia po niej pięściami, że plecy miał zorane biczem do krwi, a dookoła nikogo, kto by się za nim wstawił. I pochylił kark, padł na kolana, dał się poniewierać i poniżać, bo... Bóg tak chciał.
I po to są te święta, żeby pamiętać, że bolało. I żeby nie zapomnieć jaki był cel tego bólu.

Brak komentarzy: