czwartek, 20 maja 2010

Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę.

Delikatna panika dotknęła mnie osobiście i nie pozwoliła się radować tygodniem. Oczywiście wszystko zaczęło się od Odry, która po raz wtóry próbuje dać o sobie znać i pragnie wedrzeć się do miasta. To jeszcze nie jest tragedia, bo miasto poradzi sobie (jak mniemam) z wodą, jak już raz to miało miejsce.
Rodzice na wiosce mają jednak serce w gardle, bo nie jest wesoło. Szczególnie jak się nic nie wie (no bo skąd można się dowiedzieć czegokolwiek) i polega tylko na telefonach do znajomych w Oławie i na obserwowaniu Odry za wałem.
Dokumenty powynoszone na wyższe kondygnacje, niektóre meble, autko znajdzie swoje miejsce i tylko ta niepewność.
A co do paniki to zaczęło się już wczoraj zdaniem, które brzmiało: "Radwanice będą zalane". Targnęło mną. Rano pojawiło się drugie: "Kotowice będą zalane". Potem ewakuacja szpitali, potem wody nie ma w mieście. Zastanawiałem się cały czas skąd to się bierze.
I oświeciło mnie w drodze powrotnej z Kłodzka. Bo pacanki nie informują ludzi co dokładnie się dzieje. Nikt w sumie nie wie co, jak kiedy, czy dotyczy mnie, czy też może jakoś się uda. Hipotetycznie przyjmując: wychodzi ludzik i mówi: jest tak i tak, grozi nam to i to, można się spodziewać tego i tamtego. A tu nic oprócz frazesów nie słychać. I nie dziwię się sąsiadom, że reagują tak, a nie inaczej. Jakbym dostał trzymetrową falą w dom, to następnym razem reagowałbym identycznie.

Brak komentarzy: