poniedziałek, 11 maja 2009

Przełom?


Jakiś taki mam charakter, że zmiany w moim życiu odbywały się dotychczas nie wtedy, kiedy ja chcę, ale wtedy, kiedy ktoś ma taką ochotę. Na razie nie jestem z tego powodu zbyt... smutny. Patrząc na trzydzieści kilka lat przez pryzmat "mam" i "pamiętam" nie jest wcale tak źle.
Prywatne zmiany są zdecydowanie dalej idące niż służbowe, ale te służbowe mają zdecydowanie większy wpływ na moje istnienie. Co gorsza, mają też wpływ na bycie moich bliskich. I tu zamyka się koło moich mian, ponieważ nie można ot tak urwać dotychczasowego bytu mając w potylicy wyryte szczęście dzieciaka.
Nie jest to może prawda do końca, ponieważ jeśli tylko Piękna zgodziła by się na rewolucję, to bez mgnienia okiem podjąłbym wyzwanie i zaryzykował. Zrobiłbym to tylko i wyłącznie dla Maleństwa. To co ja zrobię teraz - ona będzie zbierać za kilka, może kilkanaście lat.
Ale póki co Piękna się waha. Rozumiem ją. To tak już jest, że pewne cechy charakteru pozostają nam we krwi po rodzicach i rozwijają się w zależności od otoczenia w którym dorastamy. Ona jest ostrożna. Z drugiej jednak strony namawia mnie do zmiany pracy, co może okazać się brzemienne w skutkach. Nie zrozumiesz kobiety...
A ja chciałbym zaryzykować. Spróbować swoich sił dla siebie samego, a nie dla kogoś. Mieć przyszłość we własnych rękach. Czuć, że tworzę coś nie tylko dla mnie. Być sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jeszcze jednak nie teraz jest mi to dane. Ale powieszę sobie kartkę ze statkiem na ścianie. Będę o tym myślał i prosił Boga, żeby mi to umożliwił. Jak Go bardzo poproszę, to mi pozwoli...
Aha. Dla jaszczureczki na fotce to też był przełom. No może w innym sensie. Już na tym zdjęciu nad jej głową jest kotek. Kilka sekund później jaszczurka chrupnęła...

Brak komentarzy: